środa, 31 lipca 2013

Niemożliwe stało się możliwe

Nie wiem jak to się stało :) tzn. wiem ale nadal nie mogę uwierzyć.. mamy kamizelkę!!!
Już od kilku tygodni Arturek korzysta z nowego sprzętu i wszyscy są ogromnie zadowoleni.
Arturek- bo z godziny oklepywania ręcznego zeszliśmy do 20 minut!!!
My- bo teraz na myśl o codziennych zabiegach nie mamy już tak ogromnego stresu, to czysta przyjemność i o wiele mniejszy wysiłek fizyczny i psychiczny.
Patusia- bo nie musi wychodzić wtedy z pokoju, a my mamy więcej czasu dla niej
Sąsiedzi -bo krzyki, które minimum dwa razy dziennie dochodziły z naszego mieszkania zniknęły bezpowrotnie :)

Jeśli chodzi o aspekt skuteczności działania kamizelki to z naszych obserwacji wywnioskowaliśmy, że dla Arturka jest to skuteczniejsze rozwiązanie, niż oklepywanie ręczne. Medycznie potwierdzimy to dopiero za ok pół roku w Rabce porównując wyniki badań zalegania lepkiego śluzu w oskrzelach. W styczniu wyniki te były mało zadowalające, w porównaniu z innymi chorymi w wieku Arturka zalegania były znaczne. Ale zawsze lekarze dodają od razu, że przebieg tej choroby jest bardzo indywidualny.

Kamizelka a dokładniej System The Vest z generatorem impulsów powietrznych kosztował 30 996 zł gdy po raz pierwszy usłyszałam tą kwotę pomyślałam, że to chyba jakiś żart lub pomyłka, potem odczuwałam ogromną złość, że ktoś pomoc dzieciom rozpatruje w kategoriach niezłego interesu. Gdy te emocje ucichły zaczęłam działanie. Gdy tak pomyślę, że wszystkie te starania trwały grubo ponad rok czasu i trzeba było przejść przed szereg etapów mniej lub bardziej skomplikowanych to jestem z nas naprawdę dumna :) z siebie, z rodziny, przyjaciół. Motywacji miałam sporo, ale to dzięki Wam to co nierealne teraz stoi sobie jakby nigdy nic w pokoju...

Fundusze na zakup pozyskaliśmy z kilku źródeł niewątpliwie pomógł organizowany przez nas w zeszłym roku Festyn z Oddechem w Tle, udało mi się uzyskać dofinansowanie z PFRONu, ciężką pracę wykonaliśmy przy gromadzeniu i segregowaniu nakrętek plastikowych (o tym szczegółowiej chciałabym opowiedzieć Wam innym razem) ale też to, że Arturek może cieszyć się kamizelką zawdzięczamy anonimowej parze darczyńców o wielkim sercu :) jak również Fundacja MATIO zdecydowała się dołożyć swoją cegiełkę. Wszystkim z całego serca dziękuję

Pierwszy dzień stosowania

Początkowe zabiegi z kamizelką były trudne, ponieważ Arturek bał się jej, dał sobie założyć choć niechętnie ale podczas drenażu musiał być przytulony do mnie lub Tomka, teraz natomiast tak się przyzwyczaił już do tych drgań, że w trakcie lubi bawić się swoim głosem a po zakończeniu zabiegu nieraz nie daje sobie ściągnąć kamizelki.

Ci, którzy widzieli Arturka w niej twierdzą, że wygląda jak mały żołnierz :) mieliśmy wpływ na wybór koloru kamizelki a ja chciałam po trochu zaczarować los w końcu trzeba profesjonalnie przygotować się na walkę z  tą chorobą. 


Po miesiącu stosowania :) zaprzyjaźniony z kamizelką 



poniedziałek, 8 lipca 2013

To dopiero urodziny :)


To nie jest pomyłka cukiernika ;) dobrze widzicie niedawno świętowaliśmy sto drugie urodziny mojej prababci a dla moich dzieci już pra pra babci :D


Piękny wiek i jak na te lata wspaniała forma kobiety, która ma dla nas zawsze wiele serca i jest bardzo rodzinna i towarzyska. Gdy byliśmy u niej w styczniu to po odwiedzinach odwoziliśmy ją jeszcze na bal karnawałowy :) zazdroszczę jej energii. 


Mój przystojniak był najmłodszym gościem na imprezie. A mnie cieszy bardzo fakt, że w genach ma wspaniałego sprzymierzeńca -długowieczność a nasza PRAMARYSIA jest tego doskonałym przykładem.



Tego rodzaju okoliczności to okazja do spotkania się z rodziną spoza Jaworzna. Patusia bardzo często zadaje mi pytanie kiedy pojedziemy do Jureczka do Krakowa, a tu niestety los płata nam figle za każdym razem jak próbujemy ustalić termin odwiedzin. Tym razem nie przegapili okazji żeby się sobą nacieszyć :)


Przy okazji tematu urodzin chciałabym się z Wami podzielić jeszcze wrażeniami z wyjątkowego wydarzenia jakim były tegoroczne moje urodziny. Tak się złożyło, że w tym czasie odwiedzaliśmy rodzinę z Mazur. 
Pobyt w Siódmaku dla dzieciaków i dla nas to nie lada frajda i czas spędzony tam obfitował w wiele niezapomnianych wrażeń:


karmienie króliczków :)


zabawa z Wiktorią i Danielem :)


pyszne jedzonko na przykład pieczone ziemniaki na taczkach :)


zaciszna i urokliwa okolica :)


huśtanie na linie w stodole :) 


sadzenie nasionek :)


spacery z Budrysem :)


piękne lasy :)


no i wreszcie niezapomniany i bardzo oryginalny tort urodzinowy :)


zapomniałam dodać, że bardzo smaczny :)


Natura z której czerpie się energię ;)


Niestety tak to z tymi urodzinami bywa, że są tylko raz do roku a te poprzednie trudno przebić następnymi ;)
Z niecierpliwością czekam na to co przyniesie kolejny rok.

A nawiązując jeszcze do niespodzianek to wszystkim Wam życzę z całego serca obfitujących w same pozytywne i wspaniałe niespodzianki - wakacji. 
Buziaki :*