sobota, 10 września 2011

Osobno…


    Z pooperacyjnej przewieziono mnie do izolatki, żebym nie musiała patrzeć na inne mamy ze swoimi dziećmi. No tak, patrzeć nie musiałam ale niestety słyszałam. W życiu bym sobie nie pomyślała jak odgłosy dzieci mogą zadawać taki ból, choć z drugiej strony były też przydatne bo dzięki nim udało mi się utrzymać laktację. To była jedyna rzecz, którą mogłam zrobić dla swojego dzieciątka i dzięki której nie zwariowałam bo mogłam na czymś skupić całą swoją uwagę. Co trzy godziny w dzień i w nocy zabierałam się ostro za produkcję. Niestety ręczną bo dwa laktatory jakie miałam okazały się nieprzydatne.
    Tomek przyjechał do mnie rano po rozmowie z chirurgami. Operacja była bardzo ciężka, ale są dobrej myśli. Artur jest teraz na intensywnej terapii i na razie nie oddycha  samodzielnie. Widziałam po Tomku, że dozuje mi wiadomości, że nie mówi wszystkiego  …i nie myliłam się- wreszcie doszedł do informacji, że mały ma wyłonioną stomię. Gdy wytłumaczył mi co to oznacza, pierwsza moja myśl, że to się przytrafia tylko w filmach, nawet widziałam odcinek  „Na dobre i na złe” z takim przypadkiem. Pamiętam, że dla dziewczyny, którą to spotkało była to wielka tragedia. Jednak Tomcio pocieszał, że w przypadku Artura możliwa będzie operacja zamknięcia stomii, że kiedyś będzie zdrowym dzieckiem. Tylko trzeba będzie nauczyć się pielęgnować go odpowiednio.
    Całe szczęście, że mógł być ze mną , że była to sobota i babcie mogły zająć się Patrycją. Mój mąż stanął na wysokości zadania, bardzo mnie wspiera, pielęgnuję i przede wszystkim nie daje się zbytnio użalać nad sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz