piątek, 23 grudnia 2011

Chwile grozy


    Czyżby wizyty w szpitalach miały stać się naszą codziennością? Minął zaledwie tydzień, a my znów na oddziale szpitalnym. Wczoraj Arturek zwymiotował z krwią, okropnie się wystraszyłam, zadzwoniłam do Poradni Mukowiscydozy i niestety usłyszałam, że musimy sami do nich dotrzeć. Tylko, że byłam sama z dziećmi bez samochodu, pozostało mi zadzwonić po karetkę. Babcia Danusia zwolniła się z pracy, żeby zająć się Patusią. Na oddziale w Jaworznie, gdy usłyszeli historię choroby Arturka zgodzili się od razu przewieźć nas do Katowic.

    Minęła doba, Arturek czuje się bardzo dobrze, wymioty się nie powtórzyły, a wyniki badań wyszły mu o wiele lepsze niż przed tygodniem w Krakowie. Co dziwniejsze nie rozpoczął jeszcze leczenia, bo receptę z Poradni dostał na dzień przed trafieniem do szpitala.

    Wypisałam Arturka na własne żądanie. Jesteście zdziwieni, może nawet zszokowani, że to zbyt ryzykowne tylko po jednodniowym pobycie w szpitalu. Bardzo długo nad tym myślałam. Zapytałam prowadzącej Pani Doktor jakie badania, czy zabiegi będzie miał jeszcze wykonywane, usłyszałam, że będzie poddany obserwacji. Poza medycznymi aspektami za wyjściem przemawiało też to, że jutro jest Wigilia, a w  drugi dzień Świąt Arturek ma Chrzest.

    A medyczne strony, które przemawiały za opuszczeniem oddziału. Hmm… jakby to powiedzieć…
Może powiem Wam jakbym chciała, żeby wyglądało postępowanie personelu na oddziale, na którym przebywałoby moje dziecko. W końcu razem z Arturkiem jako taki staż już mamy i w temacie jesteśmy obeznani. Według mnie, lekarz przy badaniu, gdy przechodzi od jednego pacjenta do drugiego to musi umyć ręce. Najlepiej też, żeby była ciepła woda w kranie, a ręczniki papierowe w podajniku. Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby przekazywanie informacji o pacjentach przebywających na oddziale, między zmianami pielęgniarek. Może wtedy rodzice dzieci z mukowiscydozą nie musieliby uspakajać sióstr za każdym kaszlnięciem dziecka, że to właśnie wynik choroby. Jeśli nie jest możliwe, żeby na oddziale przygotowywano odpowiednie mleko dla dziecka, tylko rodzic sam musiał to robić, to dobrze by było gdyby zapewniono do tych celów wodę inną niż z kranu. Chciałabym mieć możliwość wyrzucania pampersów do kosza znajdującego się na sali.
    Uważam też za sensowne aby w ramach obserwacji moje dziecko miało mierzoną temperaturę, zapisywany czas i ilość zjadanego pokarmu. Zaznaczany fakt oddania moczu. W przypadku Arturka niezwykle ważna jest też kontrola tzw. strat, czyli pomiar ilości stolca w ciągu doby.
Szczytem moich marzeń byłoby też, aby waga w pokoju zabiegowym, na której codziennie trzeba ważyć dzieci nie była jedyną na oddziale.
    A myślicie, że mocno bym przesadziła gdybym chciała mieć możliwość wykąpania dziecka. Potrzebowałabym do tego korka do zlewu, choć patrząc na jego stan, to wystarczyłaby mi wspomniana ciepła woda z kranu.
    Ciekawa jestem co byście sobie pomyśleli, gdyby wysłali Was z oddziału na badania, bez pielęgniarki. I musielibyście z dzieckiem na rękach szukać po całym szpitalu np. oddziału laryngologicznego albo pracowni USG. Zaznaczam, że budynek ten, byłby bardzo rozbudowany i nie trudno byłoby się zgubić.
Możliwe, że te wszystkie aspekty wyglądałyby inaczej, gdyby z powodu Świąt nie łączyło się dwóch oddziałów, przenosiło pacjentów i zmniejszało liczbę pielęgniarek.
A może ja przesadzam... Każdy ma swoje przemyślenia i odczucia, ja mam prawo do takich a nie innych.

    W każdym bądź razie, gdyby sytuacja z wymiotami z krwią powtórzyła się to obieramy kierunek Kraków. Choć przebywając tam, jako rodzic musiałam chodzić do ubikacji na inne piętro, nie miałam też możliwości skorzystania z kącika socjalnego, a miejsce do spania trzeba było załatwiać we własnym zakresie, ale to wszystko nic nie znaczyło bo miałam jednak pewność, że moje dziecko ma fachową opiekę.   


    W każdym bądź razie cieszę się, że Artur jest już w domu i czuje się dobrze. W tym roku jakoś nie cieszą mnie Święta. ciągle dręczy mnie myśl ile świątecznych wieczerzy Artur ma jeszcze przed sobą. Mam takie myśli nie tylko w związku z tym okresem, ale nachodzą mnie też, jak widzę np.w reklamie chłopczyka przebranego za super bohatera i zastanawiam się czy mój synek dożyje takiego wieku. Czy kiedykolwiek będzie mógł uczestniczyć w balu karnawałowym, czy będzie mógł chodzić do szkoły a wcześniej do przedszkola?     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz