Była to skromna uroczystość, tylko chrzestny, obie babcie, no i my :)
Atmosfera była bardzo sympatyczna, Arturek dostał od Proboszcza medalik poświęcony przez Papieża w Watykanie i nazwał go swoim chrześniakiem.
Zjedliśmy obiad, a potem tata też miał swoją chwilę, bo dostał tort i odśpiewaliśmy mu "sto lat" (za dwa dni ma urodziny).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz