niedziela, 23 czerwca 2013

Muszę być przewrażliwioną mamuśką, cóż zrobić

Zaczęły się piękne wiosenne dni, piękna pogoda wszyscy dobrze się czują więc częściej bywamy na spacerkach. Jednak moje samopoczucie nie jest najlepsze, czasem mam wrażenie, że jestem bliska obłędu. Arturek jest teraz w takim wieku, że naśladuję Patusię we wszystkim. Coraz trudniej jest mi go przed tym powstrzymać. A o co chodzi? Oczywiście o upiornego Pseudomonasa :( zwykły spacer może się przerodzić w koszmar. Patusia jak każda zdrowo rozwijająca się czterolatka jest ciekawa świata, uwielbia bawić się w piaskownicy, zbierać kamyczki, podnosić ślimaczki, głaskać pieski, rysować patykiem po ziemi, sadzić roślinki lub je zrywać razem z korzonkami. A to wszystko dla Artura jest potencjalnym zagrożeniem tą niezwykle groźną bakterią. Zakażenie takie kończy się PÓŁROCZNĄ drogą antybiotykoterapią, po której najczęściej Pseudomonas nie zostaje zniszczony a jedynie uśpiony. 
Nie rozstaje się z płynem dezynfekcyjnym, mam go zawsze w torebce ale dziecko jest dzieckiem nie zawsze da się go upilnować. Arturek ma jeszcze nawyk pchania paluszków do buzi :( strasznie się o niego boję no i żal mi Patusi bo zamiast nieskrępowanie się bawić to ciągle słyszy: tego nie bierz, nie dotykaj bo Arturek też będzie chciał. 
Jeszcze Patusia o dziwo nie buntuje się i nie robi mi wyrzutów, myślę, że powoli przyzwyczaja się, że taki stan rzeczy musi być. Najgorszy jest wzrok czy nawet komentarze innych rodziców, ciężko to przyznać ale również znajomych, którzy po reakcji wnioskuję, że uważają mnie za wariatkę, która przesadza. Może nie rozumieją, może nie chcą zrozumieć, ja nie będę za każdym razem robić wykładu z bakteriologii. Wychodzę z założenia, że jeśli matka mówi, że jej dziecko nie może czegoś zrobić bo dla niego to jest niebezpieczne to inni powinni to uszanować.


Choroba sprawiła, że nasze życie zmieniło się diametralnie, wiele wyrzeczeń ciągły strach i wyrzuty sumienia, że nie zrobiło się wszystkiego w kwestii dezynfekcji i rehabilitacji, również diety, że trzeba nad tym więcej pracować...
No cóż mogę zrobić, jest mi trudno :( wsparcie by się przydało... ale sił dodaje mi jego miłość ;)
Nie da się ukryć, że Arturek jest mamin i koniec kropka, kto ma go chronić jak nie mama.



Nagrodę mam nielichą :D mam też niezwykłą motywację, ponieważ jak Arturek jest zdrowy to ma świetny humor zresztą sami zobaczcie ;)










1 komentarz: