Jadę do domu, bo niebywale stęskniłam się za Patusią, choć trochę obawiam się jej reakcji. Nie widziałyśmy się od wtorku a dziś sobota.
Arturek od środy na Intensywnej. Mogę go widywać tylko dwa razy w ciągu dnia, po pół godziny. W przerwie ponad trzygodzinnej, błąkam się po szpitalnych korytarzach. Czuję się tam już bardzo zadomowiona.
Myśleliśmy, że Artur na Oddziale Intensywnej Terapii będzie tylko jedną dobę, ale jego stan niestety nie pozwala przenieść go na Oddział Chirurgiczny.
W środę po operacji, zwlekano z ekstubacją ze względu na mukowiscydozę.
W czwartej okazało się, że Arturek ma lekką anemię i konieczne jest przetoczenie krwi. Bolesność po zabiegu jest dla niego jeszcze bardzo odczuwalna.
W piątek doszły bakterie w przewodzie pokarmowym, problem z oddawaniem moczu, przez co jest bardzo napuchnięty. Z racji tego, że jest podłączony do dużej ilości aparatury, nie jest możliwa rehabilitacja oddechowa. Nasiliły się przez to objawy związane z mukowiscydozą czyli zaleganie śluzu w górnych drogach oddechowych. Bardzo się męczy, trudno jest mu nawet płakać... I ma tak smutne oczka...
W sobotę, po zaleceniach Pani Pulmonolog nastąpiła wyraźna poprawa. Pielęgniarki mówiły, że rozdaje od rana uśmiechy na prawo i lewo. Niestety w czasie mojego półgodzinnego pobytu spał, ale i tak to co powiedziały podniosło mnie na duchu.
A już za chwilę "doładuję baterię" przy mojej córeczce :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz