poniedziałek, 30 września 2013

Trudne dezcyzje...

Może nie z taką pompą jak w zeszłym roku ale tegoroczne urodziny Arturka również przebiegły niezwykle udanie, bo w gronie znajomych i przyjaciół. Arturek bawił się wśród kolegów i koleżanek, po raz pierwszy również był w jaworznickiej sali zabaw zwanej Bajlandią. Był po prostu zachwycony :)
Dla mnie decyzja o wyborze właśnie takiego miejsca na urodzinki była bardzo trudna,  przychodzi tam przecież tak wiele dzieci. Pierwsze myśli, które się pojawiły po rzuceniu takiej propozycji to, że ABSOLUTNIE NIE przecież to siedlisko bakterii. Ale po przemyśleniu, zabierałam tam systematycznie Patusie na zajęcia Akademii Sukcesu Malucha, gdy bacznie przyglądnęłam się sprzętom, wszystkim powierzchniom, nawet toalecie to rzeczywiście jest utrzymany porządek i czystość. 
Swego czasu postanowiłam sobie kierować się też psychicznym zdrowiem Arturka, przecież nie dane jest mu cieszyć się z wszystkich atrakcji jakie niesie życie, a taka sala zabaw jest do "ogarnięcia"  ;) 
Zresztą urządzenie takiej imprezy w mieszkaniu niesie podobne zagrożenie, a w domu mniej miejsca, większy ścisk. Więc postanowione :) tym bardziej przekonało mnie, że właścicielka Bajlandii wyznaczyła nam godzinę imprezy gdzie najprawdopodobniej przyjdzie mało klientów w tym czasie. No i wparowaliśmy do sali z Tomkiem i Agnieszką (ciocią Arturka) na godzinę przed rozpoczęciem uzbrojeni w środki dezynfekcyjne i odpowiednio "potraktowaliśmy" wszystkie newralgiczne miejsca :) 


Tematem przewodnim urodzin były straszaki z "Uniwersytetu Potwornego" ponieważ Arturek bardzo lubi tą bajkę a sam bardzo często bawi się w Straszaka Wazowskiego :D i jest przy tym taaaaki słodki 


Największą furrorę zrobił samochodzik do którego można było wsiąść :)


Siostrzyczkę też przewiozę bryką a co!!


A taki zamek z zakamarkami i zjeżdżalnią to chętnie bym zabrał do domu ;)


A to moja świetna ekipa straszaków (na zdjęciu brakuje tylko Zuzi)
Dziękujemy wszystkim za przednią zabawę :*


Chciałabym pozostać w tym pozytywnym nastroju, ale niestety nie mogę. Trzy dni po imprezie stan Arturka bardzo się pogorszył. I nie jestem w stanie powiedzieć czy to przez imprezę urodzinową, wiem, że zrobiłam wszystko by zminimalizować zagrożenie... oczywiście nie uwolnie się od wyrzutów ale przecież żeby mieć stu procentową pewność musiałabym trzymać Artura cały czas w domu, najlepiej jeszcze w izolatce. Nikogo do niego nie wpuszczać otaczać go jak najmniejszą ilością sprzętów i zabawek.... co to za życie?! Zwłaszcza, że nie wiadomo ile tych lat do przeżycia jest dane Arturkowi. Będę walczyć o to, żeby było ich jak najwięcej ale nie okłamujmy się ma on ciężką postać mukowiscydozy i chcę, żeby mimo wszystko był szczęśliwy i nie odczuwał tej swojej "inności".

To co niosły kolejne dni nie mogę nazwać inaczej jak kryzysem, przez 6 dni temperatura oscylowała w granicach 39 ⁰C. Arturek nie chciał nic jeść i nie miał siły wstać z łóżka, nawet bajeczek nie miał ochoty oglądać.



W tym czasie dostawał aż 4 różne antybiotyki ,w tym woziliśmy go na bardzo bolesne zastrzyki. Mieliśmy też spore przejścia z lekarzami ale darujcie mi -nie mam siły i ochoty już o tym pisać.
Na chwilę obecną jest już dużo lepiej, jest radosny i ma dobry apetyt, ale antybiotykoterapia potrwa jeszcze dwa miesiące. Następnie trzeba będzie sprawdzić ponownie wymaz, jeśli Pseudomonas nadal będzie obecny, jedynym wyjściem pozostanie dożylna antybiotykoterapia na oddziale szpitalnym minimum przez 2 tygodnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz