środa, 29 stycznia 2014

"Równo z wiatrem żeśmy wirowali" :)

Po dość długiej nieobecności znów jesteśmy  :)
Jestem Wam winna wytłumaczenie tego "zniknięcia"- otóż potrzebowałam trochę czasu na odpoczynek, na nabranie dystansu, poświęcenie sie w całości dla rodziny a także skupienie na jednym z najważnieszych wydarzeń w moim życiu, a mianowicie staranie się o nowe, a co najważniejsze bezpieczne dla nas miejsce.
Mam nadzieję, że zrozumiecie moją decyzję i nie macie mi tego za złe.
Przez te parę miesięcy "odpoczywałam" również od portali społecznościowych, było mi trudniej kontynuować  niektóre projekty typu zbiórka i segregacja nakrętek czy uczestnictwo w Jarmarku Bożonarodzeniowym ale z całą stanowczością i przekonaniem każdemu polecam takie "wakacje" :)
Jakie refleksje... odżyłam to na pewno :) myślę, że Patusia stała się duuuużo grzeczniejsza i bardziej się zżyłyśmy, Te ostatnie miesiące to również zwięszkona ilość czynności przy Arturku z powodu zakażenia Pseudomonasem- więcej inhalacji, więcej leków, więc to też w dużej mierze wiązało się z moją decyzją.

A co się wydarzyło w tym okresie:
Byliśmy z razem z Tomkiem na wyładzie Doroty Zawadzkiej czyli sławnej super niani. Przyznam się, że choć bardzo lubiłam oglądać program Pani Doroty to byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tej konferencji. Myślałam, że to osoba bardzo zadufana w sobie, która poskradała wszystkie rozumy i jakże się myliłam :P Poprowadziła rewelacyjny wykład, chłonęło się każdą wypowiedź, było to przeprowadzone w sposób humorystyczny ale również przekaz był stanowczy. Pani Dorota ma niezwykły dar przedstawiania tzw. "scenek z życia wziętych". Oprócz pamiątkowego zdjęcia i książki z autografem opuściłam salę z wielkim postanowieniem bycia lepszą mamą :P Było to dla mnie wielkie przeżycie :)


Jeśli usłyszycie, ze w pobliżu Waszego miasta jest organizowane podobne przedsięwzięcie to zachęcam w całego serca, można się naładować mega pozytywną energią :)

We wrześniu Arturek miał okazję pierwszy raz w swoim życiu bawić się na Weselu. Oczywiście jego uczestnictwo trzeba było logistycznie przemyśleć. Chłopaki najpierw odwieźli mnie i Patusię do Kościoła, niestety sami nie mogli uczestniczyć w Ślubie, ponieważ trzeba było zrobić Arturkowi w tym czasie drenaż i inhalacje. Następnie krótka drzemka, zażycie leków i dołączyli do nas na Weselu. Zabrali całe szczęście ze sobą kreon bez którego Arturek nie mógłby spróbować weselnych pyszności :D 
To był  niezapomniany widok, kiedy Artur wkroczył na salę z czerwoną różą i wręczył ją Pannie Młodej - myślałam, że się rozpłynę takie to było ujmujące :) 

Z tatą jest zawsze świetna zabawa :)


Mistrz drugiego planu :)


Szaleństwo :D


Walka o krawat :)




Buziak od pra dziadka ;)



Mama też się super wybawiła :)


Chciałabym Wam jeszcze wspomnieć o tym, że na Weselu była obecna również moja pra babcia a dla Arturka i Patusi pra pra babcia :D i o ile dobrze pamiętam została gdzieś do 2-3 w nocy :) jest niesamowita, pełen podziw dla niej naprawdę.


Pochwalę się Wam jeszcze artykułem jaki napisano o praMarysi w zeszłym roku co prawda ale i w tym babacia wybiera się na bal karnawałowy i już nie mogę się doczekać imprezy urodzinowej z okazji ukończenia przez nią 103 lat :D
Wspomniana w artykule prawnuczka to ja ^^



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz