sobota, 29 października 2011

Mój głodomorek.


    Mam wrażenie, że Artur płacze przez całe dnie i noce, z krótkimi przerwami na sen i jedzenie. Jestem na skraju załamania, w dodatku kręgosłup od noszenia mi siada. Pewnie już dawno bym zwariowała gdyby nie wsparcie sióstr i Profesora. 
    
Dziś na przykład od jakiś 40 minut lulam, husiam, śpiewam po prostu wychodzę z siebie, żeby uspokoić Artura, który najwyraźniej jest głodny ale musimy przestrzegać grafiku jedzenia. Z dyżurki lekarsko-pielęgniarskiej, która oddzielona jest od naszej sali szklaną ścianą wychodzi Ordynator. Nagle zabiera mi z rąk Artura mówiąc: „chodź stary, idziemy na piwo bo ta kobieta Cię zamęczy” no i wyszli z sali. Zaskoczona usiadłam na swoim leżaczku, nie rozumiejąc co się stało. Po chwili dotarło do mnie, że Profesor nie mógł znaleźć lepszego sposobu na rozładowanie sytuacji, a zwłaszcza mojego stresu. Niedługo zresztą musiałam czekać , aż wrócą do mnie w akompaniamencie płaczu małego,  a za nimi podążała siostra z butelką ciepłego mleczka – 1:0 dla Artura

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz