Huraaa! Dziś do domu. Jelitka zaczęły pracować, co zaowocowało
przyrostem wagi. Aż miło było codziennie rano kłaść go na wadze. Poskutkowała sonda
i częstsze karmienie aczkolwiek mniejszymi porcjami. Jestem taka dumna z mojego
ogryzka jak go tu pieszczotliwie nazwał Ordynator. Musimy tylko dalej
kontynuować karmienie co dwie godziny. W nocy jest to bardzo uciążliwe, w
ostatnich dniach już chodzę jak zoombie, bo niestety często mam tak, że jak się
wybiję w nocy ze spania to do rana już nie zasnę. A tu w dzień nie ma za dużo
okazji, żeby odespać. Pociesza mnie fakt, że w domu mogę liczyć na pomoc Tomka.
Na oddziale OLŻ-tu były też inne dzieci chore na
mukowiscydozę, niewiele starsze od Arturka. Gdy rozmawiałam z ich mamami, byłam
zdziwiona z jakim spokojem mówią o chorobie, wręcz z uśmiechem na twarzy. Teraz
wiem, że były pogodzone z tym faktem, że ich dzieci są aż tak chore, nazywały
je nawet „mukolinkami”. Ja nie odczuwam jeszcze tego spokoju. Dobija mnie
również niewiedza, nie chcę się sugerować tylko tym, co wyczytam w necie. Tu radzą,
żebym jak najszybciej skontaktowała się z Poradnią Mukowiscydozy i tak też
zrobię zaraz po powrocie do domu.
Bardzo ciepło będę wspominać Amelkę, która była z nami na Sali,
jej dzielnych rodziców pozdrawiam i ściskam. Dziewczynka ta już tak wiele
przeszła i pewnie przed nią jeszcze nie jeden poważny zabieg, a na pewno nieprzyjemna
i bolesna rehabilitacja. Jednak pomimo jej sytuacji jest duża szansa na to, że kiedyś
nawet nie będzie pamiętać, że była chora…
tego jej z całego serca życzę.
Artur ma orzeczoną niepełnosprawność do 16-tego roku życia.
Pani Doktor użyła słów: „nie ma sensu orzekać na kilka lat, bo przecież jego
sytuacja się nie zmieni” …no właśnie nie
ma nadziei.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz