Wczoraj wybraliśmy się na umówioną wizytę do Poradni
Mukowiscydozy. Mieliśmy wiele obaw bo Poradnia ta mieści się w szpitalu wśród
innych przychodni, gdzie przecież roi się od wirusów. Nasz Artur ma bardzo
obniżoną odporność, dla niego zwykłe przeziębienie może okazać się bardzo
niebezpieczne. Nawet Pani Doktor z rejonowej przychodni bez problemu przyszła do nas do domu na rutynową kontrolę. Podobne sytuacje skłaniają człowieka do
refleksji, jak to nasze życie będzie wyglądać w przyszłości. Czy Artur będzie
mógł chodzić do szkoły? Jak będziemy spędzać wakacje? Czy w ogóle jakiekolwiek
wyjazdy będą wchodzić w grę? Co to będzie oznaczać dla Pati? Pewnie nie zawsze
będzie mogła zapraszać znajomych. Czy my staniemy się odludkami z tego samego
powodu? Ile wyrzeczeń nas czeka i czy w ogóle finansowo podołamy? To tylko niektóre
pytania, nie dające mi spokoju. Myślałam,
że po spotkaniu ze specjalistą zostaną rozwiane.
Przygotowałam sobie długą
listę, żeby nic mi nie umknęło. Niestety ten pierwszy kontakt z Poradnią, nie
za miło będziemy wspominać. Pojawiliśmy się na wyznaczoną godzinę i
zarejestrowano nas- jak się później
okazało do lekarza widmo. Czekaliśmy ponad godzinę pod gabinetem i nikt się nie
pojawił. W pokoju zabiegowym poradzono mi, żebym wyjaśniła sprawę sześć pięter
wyżej w sekretariacie. Okazało się, że lekarz nie będzie dziś w ogóle przyjmował
i że musimy przyjechać na następny dzień. Usłyszeliśmy co prawda słowo „przepraszam”,
ale co mi z tego?! Tomek musiał znów brać wolne. Patrycja, której nie mieliśmy
z kim zostawić i była tam z nami, podłapała jakiegoś wirusa. A najbardziej
wkurzające jest to, że z dwumiesięcznym chorym dzieckiem przejechaliśmy taki
kawał na darmo. Aha, nie wspomniałam jeszcze, że podczas tej wyprawy poszły dwa
worki, w tym jeden zmienialiśmy w samochodzie. Za paliwo i parking też nam
przecież nikt nie zwróci.
Dziś zostaliśmy przyjęci poza kolejnością z czego inni
rodzice nie byli zbytnio zadowoleni-bardzo nie lubię takich sytuacji. W gabinecie
byliśmy bardzo długo, to szpital kliniczny i z racji tego przy badaniu obecni
byli studenci, którym należało wyłożyć całą historię choroby Arturka. Razem z Panią
Doktor przestudiowali wszystkie wypisy, no i niestety z tego powodu nie starczyło
czasu, żeby udzielić odpowiedzi na wszystkie moje pytania. Usłyszeliśmy od Pani
Doktor, że jest przecież Internet, a od jutra nawet zaczyna się dwudniowe
Sympozjum w Krakowie i tam wszystkiego możemy się dowiedzieć. Po prostu
zbaraniałam, pomijam już podejście do pacjenta, ale jeśli chodzi o to Sympozjum
to ciekawe z kim miałabym zostawić dwoje dzieci w tym jedno tak maleńkie i w
dodatku niepełnosprawne. A przecież chce wiedzieć na temat mukowiscydozy jak
najwięcej.
W domu, jak już ochłonęliśmy to doszliśmy do wniosku, że niech
szkolą tych studentów jak najszybciej. Teraz ta choroba jest stosunkowo rzadko
spotykana i jest deficyt specjalizujących się w tym kierunku lekarzy. My teraz
nie mamy żadnej możliwości wyboru.
…w czasie tej wyprawy kolejne dwa worki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz