Znamy już wynik. Nie dopuszczałam
do siebie tej myśli, że Artur może być chory… wręcz byłam pewna, że nie jest. Niestety
trzymam w ręce kartkę, na której – czarno na białym, że moje dziecko jest
skazane na śmierć… może nie wprost… może między wierszami ale jednak…
Jak to możliwe?! Dlaczego on?! Ile
mamy czasu?! Boję się do niego przyzwyczajać… boję się go kochać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz