Z
pooperacyjnej przewieziono mnie do izolatki, żebym nie musiała patrzeć na inne
mamy ze swoimi dziećmi. No tak, patrzeć nie musiałam ale niestety słyszałam. W
życiu bym sobie nie pomyślała jak odgłosy dzieci mogą zadawać taki ból, choć z
drugiej strony były też przydatne bo dzięki nim udało mi się utrzymać laktację.
To była jedyna rzecz, którą mogłam zrobić dla swojego dzieciątka i dzięki
której nie zwariowałam bo mogłam na czymś skupić całą swoją uwagę. Co trzy
godziny w dzień i w nocy zabierałam się ostro za produkcję. Niestety ręczną bo
dwa laktatory jakie miałam okazały się nieprzydatne.
Tomek
przyjechał do mnie rano po rozmowie z chirurgami. Operacja była bardzo ciężka,
ale są dobrej myśli. Artur jest teraz na intensywnej terapii i na razie nie
oddycha samodzielnie. Widziałam po
Tomku, że dozuje mi wiadomości, że nie mówi wszystkiego …i nie myliłam się- wreszcie doszedł do
informacji, że mały ma wyłonioną stomię. Gdy wytłumaczył mi co to oznacza,
pierwsza moja myśl, że to się przytrafia tylko w filmach, nawet widziałam
odcinek „Na dobre i na złe” z takim
przypadkiem. Pamiętam, że dla dziewczyny, którą to spotkało była to wielka
tragedia. Jednak Tomcio pocieszał, że w przypadku Artura możliwa będzie
operacja zamknięcia stomii, że kiedyś będzie zdrowym dzieckiem. Tylko trzeba
będzie nauczyć się pielęgnować go odpowiednio.
Całe
szczęście, że mógł być ze mną , że była to sobota i babcie mogły zająć się
Patrycją. Mój mąż stanął na wysokości zadania, bardzo mnie wspiera, pielęgnuję
i przede wszystkim nie daje się zbytnio użalać nad sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz